Stanisław Piasecki - Pogrzeb Newtona

Swoje uwagi w „Roczniku Literackim 1933” o współczesnym piśmiennictwie polskim, zakończył Stanisław Kołaczkowski zdaniem, które rutynistom i szablonistom krytyki literackiej wyda się albo herezją, albo pogonią za oryginalnością:

– Najdonioślejszym wypadkiem w naszym piśmiennictwie roku 1933 jest powstanie pisma „Kultura i Wychowanie”,

Jak to? Więc nie ustanowienie Akademii Literatury? Nie powieść, tomik liryk lub zbiór szkiców literackich tego, czy innego autora? Tylko – właśnie – powstanie jakiegoś tam kwartalnika pod nazwą „Kultura i Wychowanie”?

Uzasadnienie, jakie daje Kołaczkowski swej tezie, niemniej zapewne wzburzy rejestratorów „izmów” literackich, zajętych szufladkowaniem współczesnej twórczości literackiej według cech formalnych i rozprawiających uczenie o jej walorach i zdobyczach estetycznych. „Naszą dzisiejszą literaturę – pisze Kołaczkowski – można podzielić: na grupę barbarzyńców, prymitywów i na kulturalnych dekadentów”. Na czym albowiem polega typowość współczesnej beletrystyki polskiej? „Na zapatrzeniu się w cel techniki, oryginalność techniki, na skwapliwym asymilowaniu modnych zdobyczy psychologii i na utajonym nihilizmie w poglądzie na świat”.

Tak. Tu jest niewątpliwie punkt ciężkości zagadnienia. W czasach, gdy wszystkie narody przenika pragnienie najgłębszej przebudowy, gdy ludzkość pochłonięta jest wypracowywaniem nowego poglądu na świat, który by tej przebudowie dał mocne podstawy – nihilizm światopoglądowy literatury jest zarazem świadectwem jej zdeklasowania i bezwartościowości. Kwartalnik „Kultura i Wychowanie” – to właśnie jedyne w Polsce pismo, które przede wszystkim poświęcone jest rozpatrywaniu zagadnień poglądu na świat. A jak słusznie powiada Kołaczkowski: „poziom literatury wznieść się może wraz z kulturą naszych uczuć, wraz ze zmianą poglądu na świat”.

Tym wszystkim, których wstrząsnęła książka Jeansa „Nowy świat fizyki” (gdyby w komitecie fundacji Nobla nie zasiadały tępe pały, tegoroczną nagrodę literacką powinien był dostać właśnie „popularyzator” Jeans, a nie taki przeżytek literacki, jak Pirandello), zasygnalizować trzeba świetną rozprawę Szczepana Szczeniowskiego pt. „Nowe oblicze fizyki”, zamieszczoną w 3-cim zeszycie „Kultury i Wychowania”. Rozprawka Szczeniowskiego to jakby uzupełnienie Jeansa, jego dalszy ciąg i skonkretyzowanie. Wyciągnięcie wniosków z przewrotu, jaki się dokonał w fizyce, dla naszego poglądu na świat.

Nauki przyrodnicze wywierały od XVII-go wieku tak przemożny wpływ na kształtowanie się pojęć we wszystkich dziedzinach, tak decydująco zaważyły na nowoczesnej filozofii i teoriach społeczno-gospodarczych, że rewizja światopoglądu bez oparcia się o tzw. nauki ścisłe, stała się dla współczesnego człowieka trudna do pomyślenia. Oczywiste fakty zarówno z zakresu naszej wiedzy o człowieku, jak i wiedzy o zbiorowości ludzkiej, kolidowały nieraz z mechanistycznym, deterministycznym poglądem na świat, obowiązującym od czasów Newtona i Kanta, ale byłoby dla przeciętnego inteligenta dyshonorem przyznać, że owe fakty mogą polegać na czymś więcej, niż na niedoskonałości naszego aparatu badawczego, niepozwalającego ich jeszcze wtłoczyć w ramy teorii przyczynowości. Czasy dopiero ostatnie, czasy zrewolucjonizowania wszystkich pojęć, wyzwoliły nas na tyle z tyranii wiary w wszechwładztwo nauki, że skoro w nauce nie mogliśmy znaleźć odpowiedzi na wątpliwości najoczywistsze, które nasuwała codzienna obserwacja rzeczywistości i znajomość samych siebie, zaczęliśmy tę naukę lekceważyć, zaczęliśmy się coraz mniej obawiać wyklętego do niedawna słowa: irracjonalizm.

Ale oto okazało się rychło, że to, do czego przeciętny inteligent, obserwujący świat, dochodził intuicyjnie, to, co odczuwał w sobie i określał mianem zjawisk irracjonalnych, już tymczasem w nauce, choć z innego końca, również zostało dostrzeżone. Mechanistyczny pogląd na świat, zbudowany na podwalinach mechaniki newtonowskiej i kaniowskich pojęć apriorycznych o przyczynowości, ten pogląd na świat, który miał być już tylko szczegółowymi badaniami przyrodniczymi ostatecznie i całkowicie udowodniony, – nagle runął, wzięty pod mikroskop (nasz irracjonalizm – stał się racjonalizmem[1]. Głucha niechęć do nauk przyrodniczych, odczuwana przez każdego z nas, którzyśmy intuicyjnie sprzeciwiali się przyjęciu materialistycznego poglądu na świat sprawia, że jeszcze i dziś, choć właśnie nauka nam teraz dostarcza argumentów, a w śmiesznych barbarzyńców obraca wychowanków Newtona, Kanta i... Marksa, nie umiemy wyciągać należytych wniosków z przewrotu, jaki się dokonał w naukach ścisłych. Pogrzeb Newtona odbywa się cicho, bez rozgłosu, w gronie wtajemniczonych. Z rzadka tylko echa rozchodzą się szerzej jak np. z okazji wspaniałej, a popularnej mowy pogrzebowej Jeansa, wygłoszonej w „Nowym świecie fizyki”. Oby się również rozeszły z okazji rozprawy Szczepana Szczeniowskiego.

Nie o bagatelne sprawy tu idzie. Zasadniczej rewizji podległy (podstawowe dla myślenia trzech wieków) newtonowskie pojęcia czasu absolutnego i przestrzeni absolutnej, które Kant uznał za aprioryczne, niezależne od wszelkiego doświadczenia, formy poznania naszego umysłu. Oba te pojęcia nabierały sensu wówczas, gdy mógł być podany sposób na oznaczenie absolutnej prędkości ciał w stosunku do nieruchomej przestrzeni, do owego legendarnego eteru, który był uniwersalnym środkiem na łatanie wszystkich dziur fizyki dziewiętnastowiecznej. Tymczasem rozwój nowoczesnej fizyki doprowadził do wniosku, że określenie prędkości ruchu w stosunku do nieruchomego eteru w ogóle nie da się przeprowadzić. Badania Michelsona nad światłem wykazały mianowicie, że bezpośrednie stwierdzenie absolutnej jednoczesności zjawisk, zachodzących w różnych punktach przestrzeni, nie jest fizycznie możliwe. Słynna einsteinowska teoria względności zasadza się na tym, że wyklucza ona możliwość ścisłego opisu zjawisk w przestrzeni zwykłej, trójwymiarowej, poza którą istnieje niezależny od niej czas – a natomiast przyjmuje istnienie niedostępnej dla naszej intuicji czterowymiarowej czasoprzestrzeni, w której czas jest ściśle zespolony z przestrzenią. Rzecz jasna, że konieczność przeniesienia mechaniki newtonowskiej do... czwartego wymiaru, jest jej praktycznym unicestwieniem.

Ale jeszcze bardziej efektownie dokonał się odwrót z mechaniki newtonowskiej w teorii atomistycznej. Badacze atomów wykryli mianowicie, że świat mikroskopowy ani rusz nie chce się stosować do reguł newtonowskich praktycznie zastosowalnych w świecie makroskopowym, że nie uzna je prawa przyczynowości: wymiana energii między atomami nie odbywa się w sposób ciągły (przyczyna – skutek, itd.), ale przeciwnie, w sposób nieciągły, paczkami czyli kwantami energii. Planck położył podwaliny pod rozwój mechaniki kwantowej, zgoła różnej od mechaniki newtonowskiej, nie tylko ze względu na nieciągłości, które spotykamy w świecie atomowym, ale również dwoisty charakter ma teoria i promieniowania, a mianowicie charakter korpuskularno-falowy. Elektron czy foton posiada własności zarówno cząsteczki materialnej, jak i fali. Owe uwzględnienie nierozłącznego związku cząsteczki i fali uniemożliwia dokładne podanie jej stanu w sensie mechaniki klasycznej. Położenie i prędkość cząsteczki możemy określić tylko z ograniczoną dokładnością; im dokładniej określimy jej położenie, tym mniej dokładnie prędkość i na odwrót, podobnie, jak przez silnie powiększający mikroskop widząc dokładnie szczegóły górnej powierzchni badanej warstewki, przy odpowiednim nastawieniu na ostrość – równocześnie nie widzimy dokładnie dolnej i na odwrót. Gdy zaś nie istnieje możliwość dokładnego wyznaczenia stanów początkowych cząsteczek, upada również możliwość dokładnego przewidywania przyszłych losów cząsteczki. Mechanika kwantowa nie zna prawa przyczynowości, jest indeterministyczna, zna tylko prawo prawdopodobieństwa statystycznego.

Rozwój fizyki, szczególniej w dziedzinie atomistyki, doszedł zatem do tego punktu, w którym uprzytomnił nam ograniczoność naszego umysłu. Chcąc osiągnąć zrozumiały opis zjawisk w czasie i przestrzeni, musimy zrezygnować z determinizmu; jeśli zaś chcemy zachować determinizm, musimy się uciekać do abstrakcyjnych, niezrozumiałych pojęć poza czasem i przestrzenią, w rodzaju czterowymiarowej czasoprzestrzeni Einsteina.

Indeterministyczny punkt widzenia, przyjęty przez mechanikę kwantową, wywrzeć musi ogromny wpływ na nauki biologiczne, pozostające dotąd pod znakiem mechaniki newtonowskiej. Analogia pomiędzy dwoistym, korpuskularno-falowym charakterem świata atomów a paralelizmem psychicznych i fizjologicznych zjawisk w organizmach żyjących narzuca się sama przez się. Jednolity opis wszystkich zjawisk życia jest niemożliwy. Konieczne jest stosowanie opisu z dwu przynajmniej, ograniczających się i uzupełniających punktów widzenia, co Bohr nazywa komplementarnością. Stosunek komplementarności łączy poczucie wolności woli, towarzyszące naszemu życiu psychicznemu, z łańcuchem przyczyn i skutków w procesach fizjologicznych.

Szczeniowski w swej rozprawce o „Nowem obliczu fizyki” przytacza za Jordanem niezwykle charakterystyczny przykład. Aby móc dać dokładny deterministyczny obraz wszystkich procesów fizjologicznych, zachodzących w naszym ciele, musimy znać dokładnie stan atomów, wchodzących w skład ciała. Otóż w miarę zwiększania dokładności obserwacji, nieuniknione staną się zakłócenia organizmu, które doprowadzą do gorączki i stopniowego zaniku wolnej woli, wywołanego osłabieniem. Możność ściśle deterministycznego opisu procesów fizjologicznych uzyskujemy dopiero wraz ze śmiercią organizmu, czemu towarzyszy oczywiście zupełny zanik poczucia własnej woli. Przykład ten wskazuje najlepiej, jak możność deterministycznego opisu procesów fizjologicznych i poczucie wolnej woli uzupełniają się i ograniczają nawzajem, pozostając w stosunku komplementarności. Bohr twierdzi wręcz, że pozostaje to w ścisłym związku z samą istotą życia. Podobnie jak niemożliwe jest w atomie dokładne określenie stanu elektronów, a próba wyznaczenia tego stanu doprowadza do rozpadu atomu na jądro i elektrony, tak i w organizmie żyjącym możność dokładnego opisu mechanistycznego zjawisk fizjologicznych łączy się ze śmiercią.

Wiara w mechanistyczną i deterministyczną strukturę świata, którą wyznawał wiek XIX, opierając się na ewangelii Newtona, była wiarą śmiertelną. Znamię śmierci, a nie możliwości tworzenia nowego, lepszego życia zbiorowego, noszą wszystkie te teorie społeczno-gospodarcze, które zostały zbudowane na mechanistycznym prawie przyczynowości newtonowskiej. Teoria planowej gospodarki państwa-maszyny, które ma zapewnić obywatelom najracjonalniejszy podział dochodu społecznego i zaspokojenie ich potrzeb materialnych – im bliżej będzie osiągnięcia swego ideału, tym bardziej zbliżać będzie śmierć organizmu społecznego. Bo społeczność, podobnie jak organizm żyjący, nie jest tylko sumą zdeterminowanych procesów fizjologicznych. Zasada komplementarności odnosi się równie do człowieka, jak i do zbiorowości. Idea społeczna, która duchowych i materialnych potrzeb zbiorowości nie postawi równorzędnie, która nie wyjdzie z założenia, że te czynniki nawzajem uzupełniają się i ograniczają – będzie ideą cmentarną.


Tekst pochodzi z książki Stanisław Piasecki - Prawo do twórczości


[1] Por. Stanisław Piasecki: Prosto z Mostu, str. 127: „Wiemy, że nic nie wiemy” i str. 134: „Od Acharda do... Hitlera”.

Inne publikacje autora Wszystkie artykuły