Jan Ludwik Popławski - Pochodzenie i istota syjonizmu

W ostatnich czasach dużo mówiono i pisano o ruchu syjonistycznym, właściwie należałoby powiedzieć – zaczęto mówić i pisać o tej sprawie tak dla nas ważnej, a dotychczas dorywczo i powierzchownie traktowanej.

Prasa, zwłaszcza codzienna, informowała wprawdzie czasem czytający ogół polski o ruchu syjonistycznym zagranicą i u nas, dodawała nawet do tych informacji komentarze, nieraz wcale bystre i oryginalne, częściej powszednie i płytkie, ale nie starała się wniknąć w głąb sprawy, wyjaśnić powstania, istoty i właściwego charakteru syjonizmu, określić jego dążeń i zadań, a następnie zrozumieć stosunku tego znamiennego objawu w życiu żydowskim do naszego życia narodowego, do naszych spraw i interesów.

Zadowalaliśmy się w tej sprawie, jak w wielu innych, powtarzaniem komunałów i stosowaniem starych szablonów do nowego zjawiska, które się w nich zmieścić nie mogło.

Dopiero gdy zajrzało nam w oczy niebezpieczeństwo realne, gdy kokietowanie rządu z syjonistami stało się widocznym w zaborze rosyjskim, a w Galicji zarysowała się możliwość sojuszu ich z centralizmem niemieckim i odśrodkowymi dążeniami polityki ruskiej, wówczas dopiero zwróciliśmy uwagę na ten ruch, który od dawna się szerzył zarówno w masie pospólstwa żydowskiego, jak wśród inteligencji żydowskiej w naszym kraju.

Rzecz jasna, że nie może być mowy o rozstrzyganiu doraźnym w jednym artykule lub nawet w szeregu artykułów tej sprawy tak odrębnej i zawiłej, tak mało nam znanej a niedostatecznie zbadanej, tym bardziej zaś o formułowaniu jakiegoś programu, który by stanowczo i konkretnie określał stosunek naszego społeczeństwa i naszej polityki narodowej do syjonizmu. To, co piszemy, jest tylko skromnym przyczynkiem do ustalenia genezy i zdania sobie sprawy z istoty ruchu syjonistycznego i jego rysów znamiennych.

Pierwszy chronologiczny i bodaj jedyny, głębiej w istotę ruchu syjonistycznego sięgający artykuł A. Nossiga[1], zamieszczony kilkanaście lat temu w lwowskim „Przeglądzie społecznym”, rzuca wprawdzie pewne światło na genezę syjonizmu, ale jej nie wyjaśnia. Ten syjonizm, idealny i doktrynerski, o którym młody wówczas autor trochę po doktrynersku pisał, niewiele ma wspólnego z tym ruchem realnym polityczno-społecznym, który dziś pod nazwą syjonizmu występuje.

Geneza tego ruchu jest, naszym zdaniem, nawet przez syjonistów, przynajmniej tych, których poglądy znamy, fałszywie przedstawiana. Powszechnie zaś w syjonizmie widzi się reakcję przeciw antysemityzmowi, przy czym zazwyczaj, zwłaszcza w pismach wyrażających opinię żydów zasymilowanych, nie uwzględnia się wcale przyczyn powstania antysemityzmu, albo załatwia się z tą sprawą wprost śmiesznym komunałem, że antysemityzm jest wynikiem rozpanoszenia się wstecznictwa, że „wyrósł z idei ekskluzywizmu i nietolerancji”. Ale wtedy zjawia się nowe pytanie: dlaczego rozpanoszyło się wstecznictwo? Na jakim gruncie zrodziły się te idee, z których następnie wyrósł antysemityzm? Idąc tą drogą wstecz, doszlibyśmy do jakiegoś mniej więcej ustalonego punktu, od którego moglibyśmy wrócić z góry na dół. Moglibyśmy mieć tym sposobem dwie, trochę różne w pewnych punktach wersje genealogiczne, ale gdyby nawet były zupełnie zgodne, dawałyby nam tylko porządek następstwa zjawisk, nie tłumacząc wcale ich istoty, nie wykazując przyczyn ich powstania. To jest kronikarskie, formalistyczno-papierowe, jeżeli tak powiedzieć można, traktowanie rzeczy, ale nie publicystyczne.

Bardzo znamienna właśnie jest polemika, prowadzona świeżo na szpaltach warszawskiej „Gazety polskiej”. Pan N., jeden z wybitnych przedstawicieli spolszczonej inteligencji żydowskiej, tłumaczy powstanie prądu syjonistycznego u nas. Asymilacja według niego robiła znakomite postępy: „język krajowy zyskał rozległe rozpowszechnienie, nabożeństwa i obrzędy religijne przybrały bardziej kulturalne i estetyczne formy, a jednoczesne usiłowania zwrócenia ludności żydowskiej do pracy produkcyjnej w różnych kierunkach natrafiły na grunt bardzo podatny, i poczęły przynosić nader pocieszające rezultaty. Szkoły publiczne w kraju przepełnione były żądną oświaty młodzieżą żydowską, której liczne zastępy z każdym rokiem powiększały szeregi uspołecznionych żydów. Niestety jednak, warunki przyjazne ustąpiły miejsca wkrótce nader niesprzyjającym. Jednym z bardzo silnych współczynników zwrotu na gorsze stały się idee ekskluzywizmu i nietolerancji, z których wyrósł antysemityzm. Znaczne odłamy społeczeństwa, niepomne wskazań miłości bliźniego, poczęły często, nawet bardzo brutalnie odtrącać i odpychać od siebie garnące się do asymilacji żywioły. Szerzono roznamiętnienie i rozjątrzenie...” Nie zmieniło się usposobienie inteligencji zasymilowanej, ale wrogie usposobienie społeczeństwa polskiego wytrąciło jej z ręki broń, którą się posługiwała, bo społecznie niedojrzałe masy nie chciały się łączyć z ogółem, który je odpychał. Na domiar złego liczne odstępstwa spolszczonych żydów od wiary ojców nieprzychylnie usposobiły te masy do asymilacji. „Wtedy też, jako reakcja przeciw prądom antysemickim, jako ruch, zresztą wyrosły z tego samego pnia ultranacjonalizmu, obudził się syjonizm, szukający ratunku przeciw upośledzeniom i prześladowaniom w ścisłym zespoleniu się wszystkich żydów, a zarazem łudzący się fantasmagorią wskrzeszenia bytu państwowego w Palestynie. Chociaż hasło to jest błędne, rozkładowe, trudno jednak się dziwić, że pociągało ono, obok może nawet rozmyślnych wichrzycieli, liczną rzeszę żydów, boleśnie odczuwających odtrącenie przez społeczeństwo, wśród którego żyją od wieków”.

W tym klasycznym swoją naiwnością i szablonowością wywodzie – dlatego właśnie mu tyle miejsca poświęcamy – jedno tylko jest prawdą. Antysemityzm i syjonizm wyrosły z jednego pnia, mówiąc dokładniej – z tej samej kategorii faktów życiowych. Ale o tym później.

Redakcja „Gazety polskiej” w odpowiedzi na list p. N., słusznie zaznacza, że „syjonizm jest samoistnym wytworem myśli żydowskiej”, zmodernizował on tylko odwieczny ideał żydów i „nasunął tę formę myśli, która pozwala nawet żydom nieprawowiernym zaznaczać swą solidarność rasową i gospodarczą z masami żydostwa. Pierwsi syjoniści istotnie zasłaniali się antysemityzmem, ale był to tylko argument polemiczny”.

Rozszerzenie się antysemityzmu może poniekąd objaśnić powodzenie propagandy syjonistycznej wśród inteligencji żydowskiej, ale nie w masie żydostwa. Taki antysemityzm, z jakim ta masa bezpośrednio się spotyka, zawsze istniał w społeczeństwie naszym nawet w epoce najbujniejszego rozkwitu dążeń asymilacyjnych. Syjonizm jednak nie ogranicza się sferą inteligentną, przeciwnie, ogarnia on ciemne masy pospólstwa żydowskiego, jest ruchem masowym, ludowym. Inteligencja, która w tym ruchu udział bierze, nie kieruje się dążeniem do poprawy losu tłumów żydowskich, lecz jak mówi „Gazeta polska” chce dać wyraz instynktowi rasy, wołającemu o zaciśnięcie węzłów z masą żydostwa.

To objaśnienie zjawiska nie jest jeszcze dokładne, wymaga uzupełnień i wyjaśnień, ale zbliża się do prawdy.

Mówi się dużo o bankructwie dążeń asymilacyjnych zarówno wśród inteligencji polskiej, jak wśród polsko-żydowskiej, na jedną wszakże stronę tego zjawiska, o ile wiemy, nie zwrócono dotychczas uwagi. Bankructwo asymilacji nastąpić musiało z chwilą, gdy przybierać ona zaczęła szersze rozmiary, gdy szkoły publiczne przepełniła „żądna oświaty młodzież żydowska”. Bo to nieprawda, co mówi p. N., że z tej młodzieży wyrastały zastępy uspołecznionych żydów”. Raczej zgodzić się trzeba z „Gazetą polską”, że między tzw. kulturalnymi żydami było wielu przebranych chałaciarzy, którzy przyjęli zewnętrzny pozór kultury, zachowując wszystkie wady i wszystkie specyficzne, złe czy dobre, ale obce społeczeństwu polskiemu właściwości swej rasy.

Pierwsze zastępy zasymilowanych żydów, nieliczne zresztą, rekrutowały się w ogromnej większości z rodzin, które już miały ogładę towarzyską i pewną tradycję kulturalną, a czasem nawet patriotyczną polską. Można powiedzieć, że te rodziny w ciągu kilku pokoleń przystosowały się do otoczenia polskiego, asymilacja więc ostateczna odbyła się wcale gładko. Ale z biegiem czasu, właśnie dla tego, co p. N. tak cieszy, do społeczeństwa polskiego wchodzić zaczęli coraz liczniej żydzi, pochodzący przeważnie z tej tak licznej dziś we wszystkich społeczeństwach sfery, którą warunki współczesnego życia nad gmin pracujący i ciemny wynoszą, ale która nie ma żadnej kultury, żadnej tradycji obyczajowej i etycznej. Osławieni kantorzyści warszawscy są typowymi przedstawicielami tej sfery pośredniej. Nie ciemne masy, ale ta sfera zaczęła, pozornie zresztą, asymilować się, przybierając strój europejski i język polski, zachowując wszystkie ujemne, a zatracając nieraz dodatnie właściwości społeczeństwa żydowskiego. Później dopiero i z ciemnego i ubogiego pospólstwa żydowskiego wychodzić zaczęły coraz liczniej jednostki, które zwiększały zastęp rzekomo zasymilowanych. Ten zastęp nie już z każdym pokoleniem, bo to sprawa niemal jednego pokolenia – ale z każdym corocznym kontyngensem wchodzących do szkoły lub ze szkoły w życie, miał coraz więcej właściwości żydowskich.

Ci żydzi coraz tłumniej, a więc coraz śmielej wchodzili w nasze życie, nawet bezczelnie wciskali się przebojem, wnosząc w nie wszystkie znamienne rysy swej umysłowości, swej odrębnej etyki i obyczajowości. Inteligencji polskiej w zaborze rosyjskim, zwłaszcza w Warszawie groziło zupełne zżydzenie. Już kilka lat temu przewidujące umysły zastanawiały się nad niebezpieczeństwem rozłamu naszego społeczeństwa na lud rdzennie polski i polsko-żydowską inteligencję.

Ubocznie zaledwie potrącamy stronę ekonomiczną sprawy, bo ona tylko pośrednio łączy się z zagadnieniem, które poruszam. Nie można jednak zbyć jej milczeniem, bo rola zasymilowanych żydów w naszych stosunkach społecznych i ekonomicznych nie była wcale tak sielankową i niewinną, jak p. N. przedstawia, zwłaszcza gdy idzie o tych zasymilowanych z późniejszych kontyngensów, którzy zachowali ścisłą łączność z masą żydostwa. Napływali oni do wszystkich zawodów, zajmowali wszystkie stanowiska, jakie tylko prawo zająć im pozwalało, a w walce konkurencyjnej, która jest tłem współczesnego życia, górowali nad żywiołem polskim swoją wiekową rutyną, swoją odrębną a niższą etyką. Jednocześnie proces asymilacji nie wpłynął wcale na masy żydowskie, które coraz bardziej obniżały poziom etyczny i ekonomiczny naszego życia. „Ich tryb życia – jak mówi „Gazeta polska” – sposoby zarobkowania, ich metody traktowania różnych spraw ekonomicznych, społecznych, etycznych, pozostawały zawsze bez zmiany i w wielu razach miały cechy, dla społeczeństwa chrześcijańskiego ujemne. Lichwa, szynkarstwo, paserstwo, koniokradztwo, handlarstwo żywym towarem koncentrowały się w ich rękach. Monopol handlu trzymali zazdrośnie i bronili go świadomie a bez skrupułów”. Jest to tylko cząstka tego, co powiedzieć można o ujemnym wpływie działalności ekonomicznej żydów.

Rzecz jasna, że to wszystko musiało wreszcie wywołać reakcję, tym bardziej, że w społeczeństwie polskim odbywał się jednocześnie proces wielkiej doniosłości. Wskutek głęboko sięgających zmian w stosunkach politycznych i ekonomicznych oraz postępu oświaty społeczeństwo polskie zaczęło się przeobrażać, zmieniać swój układ wewnętrzny. To przeobrażanie się odbywało się od dawna, ale dopiero w ostatniej ćwierci ubiegłego wieku przybrało większe rozmiary i stało się procesem żywiołowym, który można określić jednym wyrazem: demokratyzacja. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o prawno-polityczną, ani o ideową stronę procesu, ale o stronę faktyczną, mianowicie o ten fakt, że w życiu narodu, społecznym, ekonomicznym a nawet umysłowym zaczynają brać stopniowo coraz liczniejszy udział przedstawiciele coraz szerszych i coraz niższych, właściwie powiedzieć by należało, coraz głębszych i rdzenniej szych warstw ludności. W tych warstwach, na które cywilizacja, z natury swej kosmopolityczna, bardzo słabo oddziaływała, przejawia się najżywiej i ostro zaznacza odrębna indywidualność, czyli, co jest niemal równoznacznym, wyłączność narodowa, ze wszystkimi swymi właściwościami, przyrodzonymi i tradycyjnie utrwalonymi.

Podobne przeobrażenie odbywało się nie tylko w naszym, ale i w innych społeczeństwach europejskich i niemal równocześnie w drugiej połowie, przeważnie zaś w ostatniej ćwierci ubiegłego wieku. W społeczeństwach silnych, żyjących życiem samodzielnym, panujących, wyodrębnienie się, wskutek demokratyzowania się ich indywidualności narodowych, wyrażało się w dążeniu do wchłaniania i asymilowania obcych pierwiastków lub usuwania i wykluczania zbyt opornych; w społeczeństwach zaś słabych, zależnych, niesamodzielnych – w uporczywym zachowaniu swych właściwości znamiennych, w ścisłym odgradzaniu się od żywiołów obcych, w coraz intensywniejszym skupianiu się koło tradycji historycznych, plemiennych lub wyznaniowych.

Na tym tle społecznym i psychologicznym rozpatrywać trzeba, jak sądzę, przyczyny powstania syjonizmu. Fakt demokratyzacji społeczeństw współczesnych nie na podstawie filiacji ideowej prądów społecznych i umysłowych, ale na realnej podstawie zależności ich od przeobrażeń w życiu, tłumaczy nam takie zjawiska, które p. N. chrzci mianem „ekskluzywizmu”, jak nacjonalizm i nawet szowinizm narodowy, wzrost wyłączności wyznaniowej, antysemityzm, wreszcie syjonizm i wiele innych. Tak, i syjonizm, bo społeczeństwo żydowskie, tworzące w społeczeństwach innych organizację odrębną, przechodziło wraz z nimi te same przeobrażenia.

Silniejsze chociaż z początku bezwiedne budzenie się indywidualizmu narodowego w społeczeństwach, wśród których żyją żydzi, musiało przyspieszać i rozszerzać proces ich asymilacji. I gdzie indziej, i u nas zwłaszcza coraz liczniejsze zastępy żydów przyjmowały powierzchownie kulturę narodową, zdobywały wiedzę fachową i stanowiska społeczne. Im liczniejszymi stawały się te zastępy, tym powierzchowniejszą być musiała ich asymilacja, tym wyraźniej i brutalniej zaznaczały się w ich zachowaniu się i działalności właściwości odrębne. Nie tylko, jak już powiedziałem, coraz mniej byli Polakami, a coraz więcej żydami, ale i coraz więcej wyraźniejszymi, coraz bardziej typowymi żydami, im głębiej sięgała oświata zewnętrzna w masy, które od wieków skrystalizowały się w swej odrębności religijnej, rasowej i społecznej.

Chociażby nie było wcale antysemityzmu, tacy pozornie zasymilowani prędzej czy później poczuć się musieli żydami. Antysemityzm tylko przyśpieszył to uświadomienie w szeregach zewnętrznie zasymilowanej inteligencji żydowskiej. Związek jej ze społeczeństwami chrześcijańskimi był bardzo wątłym, czysto formalnym, natomiast z masą żydowską łączyło ją bardzo ścisłe pokrewieństwo pojęć, instynktów, upodobań. Zresztą swymi stosunkami rodzinnymi i majątkowymi lub zarobkowymi ta inteligencja tkwiła bardzo głęboko w masie żydostwa, tak odrębnej od społeczeństw chrześcijańskich.

W tej masie było zawsze bardzo silne dążenie, które stanowi istotę syjonizmu, dążenie do wzmocnienia i zaznaczenia swej indywidualności „wybranej”, przeznaczonej do panowania nad całym światem. Syjonizm można było nazwać nacjonalizmem żydowskim, gdyby społeczność żydowska tworzyła istotnie organizm narodowy. Ale takim organizmem ona nie jest i nigdy właściwie nie była, co następnie bliżej wyjaśnimy. Tu zaś zaznaczymy, że właśnie dlatego określenie istoty syjonizmu jest zadaniem dosyć trudnym, nie można bowiem znaleźć analogicznych przykładów, skoro nie jest on ruchem narodowym, ani ruchem religijnym lub społecznym w zwykłem znaczeniu tych wyrazów.


Zaznaczyliśmy już, że społeczność żydowska nie jest dziś i nawet nigdy właściwie nie była organizmem narodowym. Czytelnikom, nie wtajemniczonym w wyniki badań naukowych nad dziejami judaizmu i znającym te dzieje jedynie w ich legendarnej, uświęconej tradycją formie, twierdzenie powyższe wydać się może ryzykownym frazesem. Ani zadanie, ani zakres artykułu nie pozwalają nam na szczegółowe uzasadnianie tak kategorycznie sformułowanego twierdzenia, odsyłając więc ciekawych do prac Renana, Lebona, Rawlinsona, Bellange’go i in., dodamy tylko, że badania tych uczonych wykazują, iż judaizm w swej historycznej postaci nie jest bynajmniej wyższą fazą religii plemiennej drobnego szczepu semickiego Beni Izrael, który nigdy w dziejach nie odgrywał ważniejszej roli, ale jest doktryną sekciarską, która powstała i ukształtowała się w Babilonie, Harranie i innych ogniskach życia umysłowego i politycznego Azji, a zarazem w wielkich ogniskach ówczesnego handlu światowego.

Ta organizacja sekciarska, religijno-społeczna powstała w końcu V lub w początkach IV wieku przed naszą erą. Legenda o potężnym Izraelu, który miał samodzielny byt państwowy i sławnych królów zjawia się jeszcze później, kiedy judaizm wskutek zbiegu pomyślnych warunków zaczął się szerzyć i umacniać w Palestynie. Tam również z podań i wspomnień miejscowych plemion hittyckich, należących do szczepu semickiego, utworzona została historia Izraela, doskonale do specjalnych zadań i dążeń sekty dorobiona, bo, jak powiada Bellange, „nie ma w niej ustępu, nie ma wiersza, który by nie służył jasno wytkniętemu celowi”.

Tym celem było dla sekty uprawnienie nie tylko dokonanego zaboru Palestyny (za czasów perskich), ale i uprawnienie zaborów przyszłych, stworzenie potęgi państwowej. Od Ezdrasza do Machabeuszów jedno istnieje zadanie – przetworzenia sekty w organizację narodową i państwową. Koniecznym tego warunkiem było wyodrębnienie się od przeważającej liczbą miejscowej ludności rolniczej za pomocą ścisłego przestrzegania form i czystości doktryny religijnej oraz fanatycznej nienawiści i pogardy dla tych, którzy do sekty nie należeli.

Należy jednak pamiętać, że wówczas i później, chociaż Palestyna stała się głównym ogniskiem sekty, jej ojczyzną, większość wyznawców judaizmu przebywa stale poza „ziemią obiecaną”, w Babilonii, w Aramie, w Egipcie, w Azji Mniejszej. „Diaspora” żydowska istniała na kilka wieków przed zdobyciem Jerozolimy przez Rzymian, istniała od początku powstania sekty. Ale dopiero w Judei sekta sformułowała ostatecznie swe zasady i wykształciła swą organizację niezwykle spoistą i trwałą, zahartowała ją w ogniu fanatyzmu. Tam społeczność żydowska poczuła się plemieniem, zajmującym wyjątkowe stanowisko w ludzkości, cieszącym się szczególną łaską Boga, który jest przede wszystkim Bogiem Izraela. Krwawe klęski i prześladowania nie złamały tej wiary, przeciwnie, po upadku Jerozolimy, powiada Bellange, „żydzi jedną mają tylko dążność ogólnoludzkiej natury, a tą dążnością jest zapanowanie nad światem, który uważają za zdobycz, przeznaczoną dla ludu przestrzegającego 613 praw”.

Fakt, że Izrael nie był nigdy narodem we właściwym znaczeniu tego wyrazu, lecz od chwili swego wystąpienia na widowni dziejowej był zawsze sektą, rozproszoną terytorialnie, ma nie tylko historyczną doniosłość, ale wyjaśnia nam istotę społeczności żydowskiej. Sekta próbowała wprawdzie wytworzyć narodowość i państwo, w tym celu zbudowała sobie nawet legendarną przeszłość, ale ta próba nie miała trwałego istnienia, chociaż nadała społeczności żydowskiej piętno znamienne, wzmocniła jej wyłączność religijną i solidarność wewnętrzną.

Ta solidarność, która wytworzyła z żydów najbardziej wyodrębnioną i dziś najbardziej spoistą w rodzaju ludzkim grupę, nie opierała się na tych czynnikach przyrodzonych, które łączą w jedną całość gromady ludzkie, a więc na jedności lub pokrewieństwie rasy, języka, osiadłości terytorialnej itd.  Dziś żydzi przedstawiają dosyć wyraźny typ rasowy, ale ten typ jest wytworem wiekowym wyłączności sekciarskiej. Już w chwili swego powstania sekta żydowska obejmowała żywioły bardzo rozmaite, chociaż przeważnie semickie z domieszką chaldejską, egipską, grecką, perską itd.  Prozelityzm, w pierwszych zwłaszcza wiekach bardzo gorliwy, wprowadził do niej mnóstwo pierwiastków nowych, nie wyłączając afrykańskich (murzyńskich i berberskich) i fińsko-tatarskich (Chazarzy). Żydzi chińscy, indyjscy, abisyńscy, kaukascy ani rasowo, ani językowo nie mają prawie nic wspólnego z powszechnie znanym typem żydowskim. Księgi religijne żydowskie, jakkolwiek są owocem zorganizowanej, systematycznej pracy i, pomimo wielu sprzeczności w szczegółach, odznaczają się niezwykłą jednolitością treści, przedstawiają w swych oryginalnych tekstach dwoistość językową, niektóre bowiem są pisane w języku aramejskim.

Jakaż więc jest przyczyna tej szczególnej solidarności, która złączyła w jedną społeczność rozprószone grupy członków sekty, należące do różnych szczepów, mówiące różnymi językami, rozsiedlone na ogromnych przestrzeniach (Babilon, Azja mniejsza, Palestyna, Egipt, kolonie fenickie i greckie?). Ta solidarność ma dwie podstawy: doktrynę sekty i charakter społeczno-gospodarczy ludności, która ją przyjęła. Doktryna monoteistyczna, a więc już w pierwotnej swej koncepcji wyłączna, stawszy się wiarą szczepów rozbójniczych, jakimi były narodki palestyńskie, których dzieje są jednym pasmem napadów i mordów wzajemnych, wyodrębnia się coraz bardziej i krzepnie w swym fanatyzmie sekciarskim. Nieudana próba stworzenia w Palestynie państwa i narodowości z wyznawców sekty za pomocą opanowania przez nich, koczowników i handlarzy, miejscowej ludności rolniczej, wzmaga ten fanatyzm, bo wciąga społeczność żydowską w krwawe walki i naraża ją na prześladowania. Rozłam w łonie sekty podsyca jeszcze fanatyzm prawowiernych Palestyńczyków, a raczej Judejczyków. Liczne i potężne kolonie sekciarskie, oddane praktykom i spekulacjom czystego kultu w życiu duchowym, zaś w stosunkach społecznych i ekonomicznych, związane ze społeczeństwami, wśród których żyją lub do których nawet z pochodzenia swego należą, nie podzielają tego fanatyzmu. W samej Judei, która stała się głównym ogniskiem sekty, powstaje reakcja i na jej tle rozwija się później chrześcijaństwo, azjatyckie zaś i afrykańskie kolonie żydowskie przygotowują grunt pod mahometanizm, lub wytwarzają różnorodne, między innymi i chrześcijańskie sekty.

Ale prawowierny judaizm, chociaż liczebnie uszczuplony, chociaż wyparty po zdobyciu Jerozolimy ze swej siedziby, nie upada.

Teraz dopiero wyrabia ostatecznie swe zasady, ustala swe formy, odgradza się od świata pogańskiego i od swych odszczepieńców. Społeczność żydowska staje się ludem wybranym, zajmującym wyjątkowe stanowisko dzięki szczególnej łasce bożej i przeznaczonym do zapanowania nad całym światem.

Prześladowania, jakim społeczność żydowska podlega wskutek swej wrogiej dla wszystkich ludów wyłączności, wzmacniają spajający ją fanatyzm i utrwalają jej organizację wewnętrzną.

Ta organizacja ma, jak już wspomnieliśmy, nie tylko wyznaniowy, ale i społeczno-gospodarczy charakter, który ściśle się łączy z powstaniem sekty i dalszym jej rozwojem.

Jak zaznaczyliśmy, sekta powstała w wielkich ogniskach handlu ówczesnego. Żadne z wielkich miast, dziś istniejących, nie wyłączając Londynu i Paryża, nie odgrywa takiej roli, jaką miał niegdyś Babilon, który był nie tylko ogniskiem kultury i potęgi politycznej, ale i głównym ogniskiem handlu ówczesnego świata cywilizowanego. Podobna, chociaż już nie tak doniosła rola przypadła później w udziale Aleksandrii.

W Babilonie, Aleksandrii, miastach małoazjatyckich i syryjskich, i w ogóle we wszystkich wielkich ogniskach ówczesnego życia, ludność handlująca była, jak dziś w Polsce, semickiego pochodzenia.

Fakt ten był w znacznej mierze wynikiem szczególnych warunków topograficznych, których właściwością znamienną w tej części Azji, jak i w północnej Afryce, jest przeplatanie się terytoriów urodzajnych, mających osiadłą ludność rolniczą, z nieurodzajnymi obszarami, po których koczują plemiona, żyjące z pasterstwa i rozboju.

Te plemiona koczujące, beduińskie, należały do szczepu semickiego, podówczas gdy ludność osiadła rolnicza różniła się zazwyczaj od nich pochodzeniem. Koczownicy napadali na ludność osiadłą i po wymordowaniu i zrabowaniu napadniętych uchodzili na powrót do swych siedzib w pustyni, lub nawet na czas jakiś utrwalali swoją władzę nad „grzebiącymi w ziemi” i zakładali małe państewka. W przerwach między napadami ruchliwi koczownicy zajmowali się handlem (po dziś dzień taki sam tryb życia prowadzą Beduini w Palestynie) i z biegiem czasu wytworzyło się z nich w miastach jądro ludności handlowo-przemysłowej, pośredniczącej w wymianie różnych płodów i zajętej rzemiosłami.

Otóż wśród tej ludności, złożonej z przedstawicieli drobnych plemion semickich, odrębnej zazwyczaj swym pochodzeniem, a zwłaszcza charakterem swoich zajęć, od otoczenia i wskutek tego tworzącej jakby samodzielne kolonie, powstaje sekta żydowska. Odrębność religijna utrwala tylko odrębność społeczną tych kolonii i ich specjalny charakter gospodarczy, właściwy do dziś dnia żydom. To nie warunki historyczne wytwarzają ten charakter społeczności żydowskiej i jej wyłączność, ale wchodzi już ona do historii jako zorganizowana klasa kupców i pośredników, pochodzeniem swoim, rodzajem zajęć, a zwłaszcza wyłącznością wyznaniową wyodrębniona od narodów, wśród których przebywa i z których wyzyskiwania, uświęconego doktryną o swoim posłannictwie, żyje.

To nam tłumaczy niezrozumiały inaczej fakt, że we wszelkich warunkach historycznych społeczność żydowska zachowywała do dni ostatnich rozbrzmiewające wciąż te same przeciw żydom zarzuty. Antysemici dzisiejsi, mówiąc o żydach, jako o „sekcie wrogiej rodzajowi ludzkiemu”, dosłownie powtarzają oskarżenia Tacyta, Juwenalisa i Pliniusza.

Przez wieki całe społeczność żydowska pozostaje niezmienną w zasadniczych rysach swej organizacji religijnej i społeczno-gospodarczej, zupełnie odrębną i zupełnie odmienną od tych ustrojów zbiorowych, wśród których żyje i z których żyje. Jest to jedyna w dziejach świata tego rodzaju symbioza. Wyłączność religijna i społeczno-gospodarcza żydostwa, zwłaszcza od chwili, gdy wyrzeka się ono prozelityzmu i w sobie samem zamyka, wytwarza surogat odrębności narodowo-plemiennej. Organizacja sekciarsko- ekonomiczna staje się szczególnym narodem – bez własnego języka, bez ojczyzny, bez tradycji państwowych i w ogóle historycznych, których nie mogą zastąpić tendencyjnie dobrane mgły i podania.

Kilkakrotnie w ciągu z górą osiemnastu wieków, które nas dzielą od upadku Jerozolimy i usiłowań stworzenia w Palestynie organizacji państwowej i narodowej, przechodziła społeczność żydowska chwile dla siebie krytyczne, kiedy się zdawało, że rozluźniać się zaczyna obręcz wyłączności, utrzymująca w skupieniu jej części składowe.

Taką chwilę krytyczną przechodził Izrael po krwawych wybuchach rozpaczliwego fanatyzmu sekciarskiego, które żelazną ręką stłumili Rzymianie. Jednocześnie odłączanie się gmin chrześcijańskich od związku z żydostwem osłabiło je liczebnie. Upadek głównego ogniska zelotyzmu sekciarskiego, jakim była Judea, oddaje przewodnictwo w Izraelu bogatym i ludnym koloniom azjatyckim i afrykańskim, które od dawna ulegały wpływom cywilizacji greckiej. Następnie w tym wielkim ruchu narodów, który zupełnie zmienił postać ówczesnego świata w ostatnich latach państwa rzymskiego i w zaraniu wieków średnich, nie widać niemal zupełnie żydów w powodzi ludów barbarzyńskich, zalewających Europę. Wkrótce potem islamizm burzy ich kolonie azjatyckie i afrykańskie. Z tej powodzi wynurza się znów wprawdzie odrębna organizacja żydowska, ale wyłączność jej słabnie. Zarówno w państwach arabskich, jak w chrześcijańskiej Europie żydostwo rozwija się swobodnie, ale może dlatego właśnie rozluźnia się jego spoistość wewnętrzna. Żydzi zajmują wszelkie stanowiska, nie wyłączając wysokich urzędów państwowych, nawet wojskowych, oddają się naukom, nawet małżeństwa mieszane zdarzają się często mimo oporu rabinów. Ten stan rzeczy trwa niemal do XIII w., kiedy gaśnie między żydami wszelki ruch umysłowy, a jednocześnie państwa chrześcijańskie zaczynają ich prześladować i ograniczać ich prawa.

Ten antysemityzm średniowieczny historycy liberalni tłumaczą zazwyczaj tak samo szablonowo, jak tłumaczy w „Gazecie polskiej” p. N. antysemityzm współczesny.

Skądś, nie wiadomo z jakiej przyczyny, wybucha nagle niechęć do żydów, która szybko przechodzi w pogardę i nienawiść. I wtedy przecie „żądna oświaty młodzież żydowska” tłumnie garnęła się do szkół, a później na dobre stanowiska, i wtedy „języki krajowe zyskiwały rozległe upowszechnienie”, o czym do dziś dnia świadczy używanie przez żydów żargonów niemieckiego i hiszpańskiego. Mówiąc o wiekach średnich, łatwiej można wykręcić się frazesem, że był to okres „wstecznictwa” i fanatyzmu religijnego. Ale i w tym wypadku uprawnionym jest pytanie, skąd się wzięła niechęć do żydów, dlaczego, że zastosuję tu słowa p. N. „znaczne odłamy społeczeństwa poczęły nawet bardzo brutalnie odpychać i odtrącać żydów”, daleko brutalniej niż dziś, bo w Niemczech i w Anglii powtarzały się kilkakrotnie rzezie żydów, a z Francji ich wypędzono.

Gorliwość religijna narodów europejskich nie była chyba większa w XII i XIII wieku, niż w X i w początkach XI, nie zwiększało się chyba również z biegiem czasu barbarzyństwo średniowieczne. Przeciwnie, wiek XII i XIII są właśnie epoką budzenia się w Europie życia umysłowego. Dlaczego więc narody, które tak dobrze godziły się z żydami jeszcze w początkach XI wieku, w 100 lub 200 lat później zaczęły ich prześladować, i to nie tylko narody chrześcijańskie, bo jednocześnie władcy arabscy w Hiszpanii, z dynastii Almokadów, ograniczają prawa żydów i wreszcie dają im do wyboru, przyjęcie islamizmu lub opuszczenie kraju.

Zatrzymaliśmy się dłużej nad tą epoką, bo światło historii pozwala nam rozejrzeć się lepiej w skomplikowanych i niewyjaśnionych stosunkach dzisiejszych. Ten okres wieków średnich, o którym mówię, ma dużo analogii z epoką współczesną. Ma przede wszystkim podobne tło historyczne, bo jest to właśnie okres wytwarzania się i krystalizowania indywidualności narodowych, jak nasze czasy są okresem uświadamiania się tych indywidualności. W XII i XIII wieku z pierwotnej romańszczyzny wyłaniają się dzisiejsze języki romańskie, z anglosasko-normańsko-francuskiej mieszaniny powstaje język angielski, pierwociny piśmiennictwa narodów współczesnych w tej właśnie zjawiają się epoce.

Położenie ówczesne żydów podobnym było do ich położenia dzisiejszego. W ówczesnym świecie cywilizowanym, w państwach zachodnio-europejskich i muzułmańskich, społeczność żydowska rozporządzała wielką potęgą materialną. Żydzi zajmowali wysokie i wpływowe stanowiska, między dostojnikami świeckimi a nawet duchownymi mieli tajnych wyznawców swej sekty, byli bankierami monarchów i ich zaufanymi doradcami finansowymi, opanowali handel i tak szeroko rozgałęziony w wiekach średnich handel „żywym towarem”, nie tylko żeńskim, jak dziś, ale i męskim.

Ta potęga materialna rozbudzić musiała dawne marzenia sekty o zapanowaniu nad światem całym, o jej szczególnym posłannictwie i uprzywilejowanym stanowisku w rodzaju ludzkim. Ale zarazem ta potęga osłabiała wyłączność sekty i oto głównym zadaniem jej kierowników staje się rozbudzenie w masach wyznawców judaizmu – fanatyzmu religijnego i wzmocnienie spójni wewnętrznej.

Judaizm występuje zaczepnie wobec narodów, wśród których żyje, a zarazem dąży do zacieśnienia i skonsolidowania swej organizacji religijnej i gospodarczo-społecznej. To dążenie, spotykając się z dążeniem żywiołowym ludów do wytworzenia swej indywidualności narodowej, wywołuje ostre starcie się dwóch żywiołów. I oto mamy, jak dziś syjonizm i antysemityzm średniowieczny.

Naprzód syjonizm, bo wówczas, jak i dziś, syjonizm nie jest następstwem antysemityzmu, ale go wyprzedza. Bo przecie, nim właściwy syjonizm powstał, mieliśmy już Alliance Israelite Universelle, i powszechną, a zarazem żydowską organizację masońską, i plany Montefiorego i Rotszyldów. I dopiero potem zjawił się już świadomy prąd społeczny – antysemityzm.

W XI wieku z pierwotnej ojczyzny sekty, Chaldei, wychodzi ruch, dążący do wzmocnienia i zacieśnienia organizacji żydostwa. Tam, jak wiadomo, powstał Talmud, który jest księgą mądrości sekty. Ruch klerykalny żydowski ogarnia stopniowo wszystkie kolonie w Azji, Afryce i Europie i widzimy dziwne zjawisko, które po kilkuset latach powtórzyło się w naszych oczach. Uczeni, bogaci, „zasymilowani”, jakby dziś powiedziano żydzi hiszpańscy, włoscy i arabscy poddają się pokornie władzy rabinów i stają się zapamiętałymi fanatykami. Nauka grecka wyklęta, wielki Majmonides[2], jak w kilkaset lat później Spinoza[3], uznany za heretyka. Fanatycy żydowscy zwracają się do katolickiego trybunału inkwizycji z prośbą o spalenie jego dzieł.

Ten wybuch sekciarskiego fanatyzmu wyprzedza nieraz na znaczny przeciąg czasu prześladowanie żydów, które np. w osławionej przez nich Hiszpanii zaczęło się dopiero w końcu XVI wieku.

To samo później powtórzyło się w Polsce, gdzie do końca niemal XVI wieku żydzi korzystali z niezwykłej tolerancji. I oto Polska właśnie staje się ogniskiem najdzikszego fanatyzmu żydowskiego, ojczyzną, jak powiada Bellange, „potwornego pasożyta, obcego ziemi, jej mieszkańcom i ich mowie”, pouczającym przykładem „nieprzejednanego charakteru sekty żydowskiej”.

Doszła ona dziś w Europie do niesłychanej, stosunkowo znacznie większej potęgi niż w drugiej połowie wieków średnich.

Żydzi opanowali trzy najgłówniejsze czynniki tej potęgi: kapitał, prasę i wpływy polityczne. Jednocześnie wszakże grozi im poważne niebezpieczeństwo nie tylko w budzącej się świadomości narodowej ludów europejskich, ale i w oddziaływaniu tych warunków życia współczesnego, które chociaż są warunkami potęgi Izraela, zarazem jednak działają rozkładowo wewnątrz samej organizacji.

Żydzi, jak trafnie swego czasu w studium o nich powiedział W. Ziemiński[4], jeżeli obejmiemy całość dziejów sekty, przechodzą zawsze kolejno trzy fazy stosunku swego do społeczeństwa, w którym żyją.

W pierwszym okresie sekta w postaci luźnych gromadek szuka przytułku wśród obcych. Gromadki te złożone z rękodzielników i przekupniów, dzielą życie między spełnianie obrządków swej religii i zabiegi o kawałek chleba, nie biorąc udziału w życiu miejscowego społeczeństwa.

Po pewnym czasie sekta się rozrasta. Członkowie jej to kapitaliści, przedsiębiorcy, posiadacze nieruchomości, częstokroć dygnitarze. Biorą już oni udział w życiu społeczeństwa, które zamiast dawnego lekceważenia okazuje szacunek ich uzdolnieniom i poddaje się w wielu rzeczach ich kierownictwu.

W trzecim okresie sekta, silna potęgą materialną i organizacją, ujawnia poczucie swej solidarności i wyższości nad otoczeniem, traktując je lekceważąco i narzucając mu swe przewodnictwo.

Równocześnie w społeczeństwie, w którem żydzi żyją rośnie niezadowolenie z zależności ekonomicznej od nich i niechęć, która, podsycana coraz bezwzględniejszym ich postępowaniem, przeradza się w otwartą nieprzyjaźń, znajdującą wyraz w ograniczeniach prawnych i wybuchach nienawiści ludowej. Ostatnim momentem było dotychczas zawsze wywłaszczenie i wypędzenie sekty.

Obecnie żydzi w Europie znajdują się mniej więcej w połowie trzeciego okresu. Dążą do zapanowania nad społeczeństwami, w których żyją, do bezwzględnego zaznaczenia swej indywidualności, a jednocześnie nawet wśród nich budzą się obawy, zupełnie uzasadnione dotychczasowym doświadczeniem historycznym.

Syjonizm współczesny jest nie tylko wyrazem tych dążeń, ale w pewnej mierze i wyrazem tych obaw. Umysły bystrzejsze i krytyczniejsze między żydami dochodzą do przekonania, że w ustroju społeczeństw europejskich nie ma miejsca dla czysto azjatyckiej koncepcji sekty-narodu. W Azji natomiast do dziś dnia takie organizacje istnieją (Druzowie, Nazairy, Wahabici, w pewnej mierze Gwebrowie „czciciele ognia”).

Gdyby dążeniem syjonizmu było przeniesienie żydów nie do Palestyny, bo tam 1/10 ich nie pomieściłaby się – ale w ogóle do azjatyckiej ojczyzny sekty, ruch ten byłby bardzo pożądanym zarówno dla żydów, jak dla społeczeństw, wśród których żyją zwłaszcza zaś dla naszego.

Ale to są plany fantastyczne. Zresztą gdyby sekcie żydowskiej dziś jak ongi za czasów perskich, udało się stworzyć w Palestynie organizację narodowo-państwową, ta organizacja wywierałaby niewątpliwie wpływ równie szkodliwy, jak niegdyś prawowierni judejscy na kolonie żydowskie w „diasporze”.

Syjonizm zresztą, poza planami palestyńskimi, kryje w sobie inne dążenia, te mianowicie, które w braku odpowiedniejszego wyrazu nazywamy nacjonalizmem żydowskim. Jest to dążenie do utrwalenia i wzmocnienia organizacji sekty żydowskiej tym różne od podobnych, kilkakrotnie w łonie Izraela powstających, i tym niebezpieczniejsze, że zarazem zmierza do przystosowania tej organizacji do warunków życia współczesnego. Taka zaś organizacja z istoty swej musi być wrogą otoczeniu, tym bardziej gdy, jak się wyraża publicysta z „Gazety polskiej”, „modernizuje odwieczny ideał” sekty żydowskiej i pozwala inteligencji nieprawowiernej „zaznaczać swą solidarność rasową i gospodarczą z ciemnymi masami żydostwa”.

Powiadają niektórzy, że lepiej mieć do czynienia z przeciwnikiem zorganizowanym, bo wtedy można zawsze stosunek swój do niego jakoś uregulować. Ale zapomina się o tym, że u nas zorganizowane żydostwo starać się będzie przede wszystkim i stara się już o uregulowanie swego stosunku do naszych wrogów i na naszą szkodę.

Utrwalając istnienie sekty, której właściwości i zasady są dla umysłowości naszej szkodliwe, etyce naszej wstrętne, ideałom naszym społecznym wrogie, syjonizm przyśpieszyć może doraźne załatwienie sprawy żydowskiej, ale opóźnia jedyne, korzystne dla cywilizcji i dla żydów samych jej rozwiązanie.

Wszystko to raczej, co rozluźnia organizację sekty, co potęguje w niej czynniki rozkładowe, powinno być pożądanym, skoro nie można jej samej ze społeczeństw, wśród których żyje, usunąć.

Ale to już przekracza zakres obecnego artykułu, który pozwalamy sobie zakończyć raczej socjologiczną niż publicystyczną uwagą, że proces eliminowania pierwiastku obcego przez organizm społeczny, rozwijający się pod względem gospodarczym i dojrzewający do świadomości narodowej, odbyć się może tym prędzej i tym łatwiej, im ten pierwiastek obcy jest mniej spójnym i zwartym w sobie; tym łatwiej również i tym prędzej pójść może asymilacja tych części składowych pierwiastku obcego, które jakościowo i ilościowo do asymilacji się nadają.

Przegląd Wszechpolski, 1902


Tekst został opublikowany także w książce Jan Ludwik Popławski - Pisma polityczne


[1] Alfred Nossig (1864-1943) – żydowski działacz polityczny. Początkowo propagował ideę asymilacji Żydów, wydając polskojęzyczny dziennik Ojczyzna. Z czasem jeden z czołowych działaczy syjonistycznych. Twórca Żydowskiej Organizacji Kolonizacyjnej, wspierających osadnictwo żydowskie w Palestynie. W czasie II wojny światowej próbował doprowadzić do porozumienia z Niemcami. Zginął w egzekucji z rąk Żydowskiej Organizacji Bojowej za przekazanie Niemcom informacji dotyczącej ruchu oporu w getcie warszawskim.
[2] Majmonides (1135-1204) – żydowski filozof, lekarz i kupiec. Przedstawiciel arystotelizmu żydowskiego, autor wpływowych komentarzy do Talmudu.
[3] Baruch Spinoza (1632-1677) – żydowski filozof tworzący w Niderlandach. W filozofii łączył elementy mistyczne i panteistyczne z racjonalizmem i naturalizmem. Za odrzucenie koncepcji osobowego Boga uznany za heretyka i obłożony ekskomuniką.
[4] Czym jest Izrael? „Głos” (Warszawski) r. 1810.

Inne publikacje autora Wszystkie artykuły