Andrzej Trzebiński - Polityka kulturalna w państwie polskim

Autor broszury[1] dostrzega w polskiej rzeczywistości społeczno-kulturalnej – zgodnie zresztą z doświadczeniami socjologii – kulturalny dualizm, podział na środowisko inteligenckie i chłopskie. Zarówno ocena tego stanu, jak i postulaty stawiane przez autora wskazują na gruntowne przemyślenia i słuszną zupełnie ostrożność.

Autor rozumie, że celem polityki kulturalnej musi stać się w Polsce zatarcie granic międzyśrodowiskowych, sprowadzenie kultury inteligenta i kiełkującej dopiero kultury ludowej do jakiejś wspólnej płaszczyzny. Jednocześnie nie popada jednak w żaden ze środowiskowych monizmów.

Rozumie, że kultura ludowa mimo systemu wartości opartego na etycznych podstawach pracy, produkcji etc. jest dopiero in statu nascendi[2], rozumie także, że kultura inteligencka reprezentuje system wartości jednostronnych, często bez związku z rzeczywistością wiszących w próżni (a więc niemoralnych!), opartych na konsumpcji. Obie więc nie mogą stać się celem.

Rozumnym wyjściem może tu być jedynie próba stworzenia na płaszczyźnie wartości ogólnonarodowych – kultury nadrzędnej.

Realizacja programu wskazywana przez autora musi się liczyć z dwoma niebezpieczeństwami: narzucenie programu przebudowy przez samo państwo ograniczałoby inicjatywę prywatną, zdejmowałoby z jednostki odpowiedzialność za całość. Pozostawienie realizacji samemu społeczeństwu, zaufanie samorzutnym procesom społecznym narażone jest na niebezpieczeństwo przemian zbyt niezharmonizowanych i powolnych.

Trzeba dążyć do współdziałania obu sił: państwa i społeczeństwa, szukając jak najmądrzejszych między nimi proporcji.

Jak z dalszego toku broszury wynika, kultura rozumiana jest przez autora bardzo obszernie. Oddziaływanie na rozwój kultury musi się odbywać na trzech niejako piętrach:

a) oddziaływanie na siłę biologiczną narodu

b) oddziaływanie na charakter życia narodowego

c) oddziaływanie w ściślejszym znaczeniu kulturalne: oświata, wychowanie itd.

I tu, o ile dwa pierwsze piętra rozumiane są bardzo szeroko i rzetelnie, o tyle piętro ostatnie robi na nas wrażenie poddasza. Kultura w ściślejszym znaczeniu ogranicza się do oświaty, wychowania itd. Awangardę kultury, a więc sztukę i naukę, widzimy w tym ogólnym obrazie kultury jako trochę niedocenione czy nawet zlekceważone.

Być może autor broszury kierował się tu poglądami zupełnie przeciwnymi. Może w swym programie kulturalnym pozostawiał sztuce i nauce zupełnie wolną rękę, zupełną carte blanche twórczej swobody, rozumiejąc, że sztuka i nauka muszą być czymś ponadprogramowym.

Nie tu miejsce na obszerniejszą wymianę zdań. W każdym razie naszym zdaniem: program zorganizowania artystów, problem stosunku artysty do państwa i państwa do artysty itd. wymagałby także omówienia. Hasła w stylu „Popieranie twórczości artystycznej”, „Twórca powinien czuć się potrzebnym!” – są tylko ogólnikami.

Realizacją programu jest zdaniem autora „sprawą gardłową”, jest koniecznością polskiej kultury. W pewnych dziedzinach jednak – w szkolnictwie wiejskim na przykład – trzeba z góry przyjąć, że praca trwać musi długo, rozwijać się stopniowo, a wypełnienie postulatów może się najwcześniej dokonać w ciągu dziesięciolecia. Ale i ta ostrożność w stosunku do szkolnictwa dowodziłaby, że wyciągnięto naukę ze smutnych doświadczeń szkolnych ZSRR, gdzie z powodu zbyt gwałtownego tempa reform robiły one jeszcze gwałtowniejsze fiaska.

A więc i tu szlachetna ostrożność w operowaniu rozwiązaniami, które mogłyby się niezmiernie łatwo stać niebezpieczną i szkodliwą demagogią.


Tekst pochodzi z książki Andrzej Trzebiński - Sztuka i Naród


[1] Wytyczne polityki kulturalnej [w:] „Przebudowa” 1942, nr 4
[2] (łac.) „w chwili powstawania”.

Inne publikacje autora Wszystkie artykuły